W poprzednim wpisie rozważaliśmy to, ile lat w rozwoju gospodarczym dzieli Polskę od pozostałych krajów europejskich. Jak słusznie zauważyła część czytelników, nie jest to jedyny wskaźnik, który świadczy o rozwoju gospodarczym. W dzisiejszym wpisie sprawdzimy, czy pod względem oczekiwanej długości życia Polsce udaje się skuteczniej gonić najbardziej rozwinięte kraje Europy. Oczekiwana długość życia w Polsce w roku 2015 wyniosła 76 lat i 8 miesięcy. W roku 1989 było to 71 lat i 1 miesiąc.
Słychać czasem w mediach, że polskie społeczeństwo szybko się starzeje i czeka nas demograficzna apokalipsa. Czy rzeczywiście jest tak źle? Kiedy odczujemy pierwsze efekty tych zmian? Na wstępie zaznaczę, że będę się trochę mądrzyć. Próbuję używać common sense, ale rzecz jasna można, szczególnie będąc ekspertem, wysnuć z tych danych inne wnioski.
Już za kilka lat zacznie się szybko kurczyć ludność wieku produkcyjnym. Wynika to z tego, że na emerytury przejdą liczne roczniki z lat 50-tych.
W ostatnim wpisie zastanawiałem się nad możliwą przyczyną tego, że płace w Polsce rosną wolniej niż PKB (oba liczone w dolarach bez parytetu siły nabywczej). Przy okazji zainteresowało mnie, że dużo od Polski mniejsze Czechy mają niemal taką samą wymianę handlową. Czy można jednak powiedzieć, że handel zagraniczny rośnie w Polsce zbyt, cokolwiek by to nie miało znaczyć, wolno? Wzrost polskiej wymiany handlowej po roku 1989 jest znacznie wyższy niż dynamika światowego handlu.
Czy moglibyśmy w Polsce zarabiać o 50% więcej? W dzisiejszym wpisie zbadamy jak są ze sobą powiązane wzrost PKB na mieszkańca i wzrost wynagrodzeń. W szczególności zobaczymy czy płace w Polsce rosły równie szybko, jak wartość wytwarzanych towarów, oraz jak wyglądamy pod tym względem na tle innych krajów europejskich i świata.
Nie mam pełnych danych na temat wynagrodzenia, ale porównamy wynagrodzenie za godzinę pracy w przemyśle (manufacturing) ze wzrostem PKB na mieszkańca.
Wbrew tytułowi, dzisiejszy wpis nie będzie dotyczył teologii, tylko ekonomii, a konkretnie (nie)równej dystrybucji dóbr. Pretekstem jest artykuł w Washington Post na temat wizyty Berniego Sandersa, kandydata w prawyborach prezydenckich Partii Demokratycznej, u papieża Franciszka. To co łączy tych dwóch panów, to krytyka liberalnego kapitalizmu, za to, że nie udało mu się doprowadzić do zniwelowania nierówności społecznych i gospodarczych na świecie. Czy rzeczywiście tak jest?
Co ma na swoją obronę kapitalizm?
Czy Polska bogaci się równomiernie? Czy regiony historycznie biedniejsze gonią te bogatsze czy też dystans między nimi się zwiększa?
Na początek zobaczmy jak wygląda średnie wynagrodzenie brutto w podziale na województwa. Gołym okiem widać ogromne dysproporcje pomiędzy Warszawą, a resztą Polski. Różnica w wynagrodzeniach pomiędzy Mazowszem a Górnym Śląskiem jest większa niż między Górnym Śląskiem a najbiedniejszymi Warmią i Mazurami.
Ale może Warszawa jest goniona przez resztę Polski? Jak zmieniły się zarobki w ciągu ostatnich 12 lat?
W najbliższym czasie uchwalony zostanie rządowy program świadczeń na dzieci w wysokości 500 złotych miesięcznie. Do procesu obiecywania dołączyła cześć opozycji. Pytanie czy taki program w ogóle ma sens? Czy dokonano dogłębnej diagnozy obecnej sytuacji demograficznej Polski? Czy pomysł na wydawania pieniędzy w formie zasiłku jest efektywny? Ile będzie kosztować budżet narodzenie jednego dodatkowego dziecka w wyniku działania programu 500+?
Zaczynamy od porównania. Głównym moim źródłem jest wpis na blogu BIQdata oraz raport firmy PwC, na którym tenże wpis się opiera.
Nowa seria wpisów na Szychcie - książki przeczytane i warte napisania krótkiej recenzji. Zaczynam od ,,Ekonomii dobra i zła" Tomasa Sedlacka.
Od pierwszych stron ogromne wrażenie robi głębokie zakorzenienie autora w kulturze. Widzi on ekonomię jako jeden z wciąż powtarzających się tematów. Podstawowe pytania, na jakie szukają odpowiedzi ekonomiści, odnajduje w najstarszych pismach ludzkości (epos o Gilgameszu, Biblia, dzieła greckich filozofów). Sedlacek nie używa matematycznych wzorów i bardziej od ,,jak" interesuje go ,,dlaczego".