Potrzeba przywrócenia gabinetów dentystycznych w szkołach została podniesiona w expose przez Ewę Kopacz. Ten sam pomysł pojawił się potem w w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy. Następnie, z właściwą sobie gracją, podchwycił ten temat Janusz Palikot z hasłem ,,dentysta zamiast księdza". Na koniec z aprobatą wypowiedziała się o tym pomyśle Beata Szydło. Czy Polskę stać na dentystę w każdej szkole? W dzisiejszym wpisie pokusimy się o ocenę sensowność tego pomysłu w oparciu o szacunkowe zapotrzebowanie w szkołach podstawowych.

Zaczynamy… Według danych MEN w Polsce jest 13680 szkół podstawowych.

szkoly_waterfall

Z tego 11092 to szkoły zwykłe (niespecjalne) i publiczne prowadzone przez instytucje państwowe (czyli gminy, ministerstwa itd.). Z dalszej analizy wykluczymy dodatkowo szkoły, które są filiami innych instytucji oraz znajdują się przy szpitalach lub ośrodkach poprawczych. W ten sposób pomijamy bardzo małe szkoły, których ten program i tak prawdopodobnie by nie dotyczył. Zostaje nam 10647 szkół.

Oszacujmy ile godzin pracy może mieć dentysta w szkole. Od dni roboczych należy odliczyć dwa miesiące wakacji oraz połowę grudnia (przerwa świąteczna) i połowę stycznia (ferie). Zostaje 1512 godzin w roku 2016.

Jakie są potrzeby opieki dentystycznej na jedno dziecko? Zgodnie z informacjami jakie znalazłem w internecie, dzieci powinny mieć dokonywanej przeglądy raz na 3 miesiące. Link jest komercyjny, więc może być próbą pompowania liczby kontroli dentystycznych. Kontrole co 3 miesiące dotyczą dzieci z zębami mlecznymi. Tutaj przydaje się nasze zawężenie analizy do szkół podstawowych. Tak więc mamy 4 wizyty na rok dla każdego dziecka. Licząc, że kilka zębów jednak trzeba będzie wyleczyć, zakładam, że średnio na jedno dziecko trzeba poświęcić 4 godziny rocznie. W ilu szkołach liczba dzieci jest wystarczająco dużo, aby potrzebny był dentysta na pełen etat? W 2042 szkołach a więc w nieco ponad 19%.

Przeciętna szkoła ,,generuje" 0.42 etatu. W 25% szkół jest to mniej niż 1/4 etatu. Istnieje też druga skrajność, czyli szkoły po 1500 dzieci, gdzie jeden dentysta to zdecydowanie za mało. Istnieje spore zróżnicowanie pomiędzy województwami.

dentysci_wojewodztwa_etaty

Ile taki program kosztuje? Nie będę podliczał bieżących kosztów leczenia. Po pierwsze, nie będąc specjalistą w dziedzinie nie jestem w stanie tego sensownie zrobić. Po drugie, traktowanie tego programu w kategoriach dodatkowego kosztu jest nieco cyniczne. W końcu system opieki zdrowotnej ma, w założeniu, zapewnić opiekę dentystyczną dzieciom. To, że obecnie ,,oszczędzamy" na tym, że większość z nich chodzi do dentysty zbyt rzadko lub prywatnie jest inną kwestią.

To co spróbuję podliczyć i to co wydaje mi się najbardziej kontrowersyjne to to, że opiekę dentystyczną zapewniono by przez założenie gabinetu w każdej szkole. Koszt sprzętu do jednego gabinetu to co najmniej 100 tysięcy złotych. Daje to łącznie kwotę 1.1 miliarda złotych. A to jest kwota zauważalna w budżecie państwa. Przyjmując takie same założenia jak wcześniej dzieci ,,generują" zapotrzebowanie na ponad 5500 etatów dentystów a więc tyle samo gabinetów. Oznacza to, że łącznie niepotrzebnie urządzonych byłoby 5000 gabinetów co daje kwotę ponad 500 milionów złotych. Wydaje się, że w przypadku bardzo wielu szkół, zwłaszcza małych, urządzanie gabinetów jest nieuzasadnione potrzebami. Być może tańszym rozwiązaniem jest dowożenie dzieci do większych szkół, miejscowości? Tylko czy płacić za to miałyby gminy, NFZ? Z drugiej strony, większość z tych szkół znajduje się na wsiach, których mieszkańcy już mają gorszy dostęp do publicznych usług.

liczba_uczniow

85% szkoł wiejskich ma MNIEJ niż 200 uczniów. W miastach 85% szkół ma WIĘCEJ niż 200 uczniów. Ponieważ już teraz przeciętnie opieka dentystyczna dla dzieci na wsi jest gorsza, to efektem programu tylko dla dużych szkół mogłoby być powiększenie dysproporcji wieś-miasto. Ale znowuż wyrzucanie 500 milionów złotych na równy (równie wygodny) dostęp do dentystów może być uznany za pewną rozrzutność.

Podsumowując, każdy patrząc na te wykresy będzie widzieć trochę inne wnioski. Z jednej strony widać, że pomysł nie jest wzięty z księżyca, ale jego radykalne wprowadzenie wygenerowałoby bardzo wysokie i trudne do obrony koszty.