Dzisiaj Szychta weryfikuje hipotezę przesunięcia w czasie pór roku. Od paru lat wrzesień wydaje się być cieplejszy, na Wszystkich Świętych nie trzeba mieć już grubego kożucha, sezon narciarski nawet w Alpach na dobre startuje dopiero w styczniu, a na lato też się dłużej czeka. Czy to możliwe, że pory roku się “przesunęły”? Dzięki danym z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej przekonamy się, jak jest naprawdę.

Poniższy wykres przedstawia medianę temperatur zanotowanych w południe w Warszawie w ostatnich pięciu dekadach.

Już na pierwszy rzut oka widzimy, że pory roku są stałe w czasie - żadna z krzywych nie jest “przesunięta” w poziomie. Z drugiej strony, temperatura w ostatnich 10 latach jest zauważalnie wyższa niż w poprzednich dekadach, szczególnie w marcu, czerwcu oraz listopadzie i grudniu.

Ile dokładnie wynosiły te różnice? Aby to zbadać popatrzmy na te same dane z innej perspektywy, aby łatwiej było zaobserwować jak mają się do siebie kolejne dekady. Na osi Y znajdują się teraz różnice przeciętnej temperatury w danym miesiącu w wybranej dekadzie i w latach 1967-76.

W odniesieniu do lat 1967-76 temperatura wzrosła w ostatnim dziesięcioleciu o 1-2 stopnie Celsjusza. Najzimniej było z kolei w latach 1977-1986 - w lutym i lipcu temperatury w południe były o ok 3 stopnie niższe niż w ostatniej dekadzie.

Czy można zatem mówić o istotnych zmianach w temperaturze? Zdecydowanie tak. Ostatnie dwie dekady są cieplejsze od przełomu lat 60. i 70. i nie jest to losowa fluktuacja. Z drugiej strony wydaje się, że nie ma istotnego przesunięcia pór roku, czyli wiosny nadal można spodziewać się w kwietniu a lata w czerwcu.

Głównym autorem wpisu jest Mateusz Filarowski, konsultant, data scientist i entuzjasta R.