Który kraj daje swoim obywatelom największe możliwości? Odpowiedzi jest bardzo dużo i zależą od tego jak takie możliwości się zdefiniuje. Jednym z możliwych doprecyzowań tego pytania jest ,,siła paszportu". Najbardziej znanym rankingiem z tym związanym jest passport index, który siłę paszportu utożsamia z liczbą krajów, które można odwiedzić bez potrzeby wyrabiania wizy. Zaproponujemy kilka alternatywnych, i wydaje się, że bardziej adekwatnych i ciekawych, sposobów na porównanie siły paszportów.

Na początku spojrzyjmy na oryginalny ranking, czyli to, do ilu krajów można wjechać bez posiadania wizy. Włączone są tutaj kraje, do których wizę można nabyć po przybyciu do danego kraju, czyli de facto kiedy jest ona rodzajem opłaty za wjazd.

Widać, że pod tym względem dominują kraje Europy zachodniej i północnej. Dla porównaniu dodaliśmy Polskę i dwa kraje z naszego regionu - Czechy i Węgry. Jak widać różnice są małe. Od pierwszych w rankingu Niemiec dzieli nas raptem 8 krajów. Ogółem jesteśmy na 30 miejscu na 196 krajów, dla których dostępne były dane.

Zauważmy jednak, że liczba krajów niekoniecznie jest najlepszą miarą. Czy nie ważniejsze jest to jak duże są kraje, które możemy odwiedzić? W powyższym rankingu Lichtenstein jest równie ważny co Chiny. Uwzględnijmy populację i uszeregujmy państwa według tego jaki procent całej ludzkości można odwiedzić bez wizy.

Ranking jest zupełnie inny, a główny sprawcą tej zmiany są… Chiny! Od obywateli krajów unijnych wymaga się wizy, więc wyprzedzają je Bahamy, Seszele czy Serbia. Polacy mogą odwiedzić 60% populacji ziemi bez konieczności wyrabiania wizy.

Czy ten ranking rzeczywiście mówi nam o tym, który paszport jest najlepszy? Niekoniecznie. Przecież podróżujemy nie po to, żeby przybić piątkę z miliardem ludzi, ale żeby zobaczyć rzeczy inne, spektakularne, godne zrobienia selfie :) Warto zatem wziąć pod uwagę to, ilu turystów odwiedza dany kraj. Im więcej turystów, tym bardziej atrakcyjny jest kraj, a co za tym idzie większa jest wartość tego, że można tam wjechać bez wizy. Na przykład uznamy, że możliwość wjechania do Francji ma 5 razy większą wagę niż możliwość odwiedzenia Polski, ponieważ do Francji przyjeżdża 84 mln turystów, a do Polski niespełna 17 mln.

Liderem pozostaje Singapur, ale ranking przypomina bardziej pierwotną wersję i jest też w miarę intuicyjny.

Malkontent mógłby powiedzieć, że kraje o dużej liczbie turystów są przereklamowane. Weźmy zatem pod uwagę inny sposób na zmierzenie atrakcyjności kraje - liczba miejsc na liście UNESCO. W Polsce są to między innymi starówka w Warszawie, niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, Hala Stulecia we Wrocławiu czy Puszcza Białowieska.

Jak widać dużych zmian w rankingu nie ma. Polska nadal za Czechami i Węgrami. Czy mamy zatem związek między liczbą turystów, a tym ile w danym kraju jest miejsc UNESCO?

Rzeczywiście jest taka zależność. Oczywiście nie sposób powiedzieć czy mamy tu jakiś związek przyczynowo skutkowy, ale na powinno nikogo dziwić, że spektakularne miejsce przyciągają wielu turystów.